Kliknij tutaj --> 🐘 jak bóg przyszedł do mnie
1. Ty, jak Ojciec wiedziesz mnie i chronisz mnie od łez h A D E7 fis D A Ty znasz wszystkie kroki moje, próżny jest mój lęk. 2. Byłem słabym dzieckiem Twym, Tyś mnie w ramiona wziął, Gdy ubogim byłem, Panie, Tyś wzbogacił mnie. 3. Błogosławię Imię Twe i sławię dobroć Twą,
Paweł z Tarsu. Paweł z Tarsu Szaweł, Saul, Szaul; ur. ok. 5/10, zm. ok. 64/67) – apostoł i święty chrześcijański. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus. Biblia Tysiąclecia 1. List do Tymoteusza. Jezus Chrystus. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy
Bóg nie pojawił się na Ksiądz umówił mnie z Bogiem, a on nie przyszedł | Chora na dziecięce porażenie mózgowe Dorota pożegnała się z Bogiem jako dziecko. Bóg nie pojawił się na spotkaniu, o którym zapewniał ją katolicki | By idź Pod Prąd
„jak bÓg przyszedŁ do mnie w zdjĘciach” Nowości w Gościu Niedzielnym Włoski watykanista dla „Gościa Niedzielnego”: Kościół nie może przestać mówić, że Ewangelia jest nadzieją dla wszystkich O dobrym doświadczaniu Kościoła, medialnych szumach i tworzeniu kultury chrześcijańskiej mówi watykanista Andrea Gagliarducci.
Bóg zaprosił mnie do czuwania przy umierających. Dał mi wrażliwość patrzenia na starszych ludzi. Zaczęłam się zastanawiać, jak oni wyglądali w moim wieku, pojawiła się wobec nich czułość. To tu zrodził się pomysł pisania bloga: „Tu żyje się aż do śmierci”. Są konkretne historie, opisy relacji z ludźmi.
Site De Rencontre Femmes Asiatiques En France. ….w kościele mam Cię szukać? Zapytałem. Ci księża są tacy… no, wiesz jacy… nie lubię ich, denerwują mnie, zawiodłem się na nich. Jezus: Choćby wszyscy kapłani na świecie cię zawiedli, wiedz, że Ja Jestem najwyższym kapłanem, a Ja nigdy nie zawodzę. Za kapłanów się módl, bo są ukochanymi duszami Moimi. Wiedz, że mają dwa razy więcej pokus niż Ty. […] Kilka dni później wyraźny głos w myślach moich powiedział mi: – Idź, przeproś księdza, z którego się wyśmiewałeś. – Panie, o tym też wiesz? Zapytałem. Nie, nie pójdę. Jest mi wstyd iść do niego. Przecież on nie wie, że się z niego naśmiewałem i drwiłem. Nie było go przy tym. – Idź, przeproś księdza. Kilkakrotnie Pan powiedział. Nie dawał mi spokoju. Głos ten słyszałem nawet w łazience. I tam właśnie znowu się zapierałem, że nie pójdę, nie chcę, nie umiem, słaby jestem, wstyd mi iść do prawie nieznajomego księdza i go przepraszać. Jezus bez słów, w myślach, w mojej głowie powiedział. – Jakbyś wiedział, jak mi było wstyd, wisząc na krzyżu. Myślisz, że byłem ubrany? Otóż nie, byłem całkiem nagi. Wstydziłem się, ale zrobiłem to dla ciebie…. Syn umiłowany Chciałbym podzielić się z wami moim świadectwem. Jak to Bóg przyszedł do mnie. Urodziłem się w rodzinie uważanej za katolicką. Otrzymałem wszystkie sakramenty. Od dzieciństwa Bóg był mi przedstawiany jako sędzia, który karze za nasze złe uczynki, a za dobre wynagradza. Budził we mnie bardziej lęk, aniżeli miłość, bo nigdy od Niego nic dobrego nie dostałem (tak mi się wtenczas wydawało), a życie moje nie było szczęśliwe. Raczej zawsze próbowałem się przed Nim chować, a nie szukać Go. Często bałem się Boga spotkać, aby przypadkiem czegoś mi nie kazał albo czegoś nie zabronił. Bo wiadomo, jak mi coś będzie kazał zrobić, to będzie się to wiązało z jakimś wyrzeczeniem, dyskomfortem, a wtedy raczej pogorszy mi się w życiu, a nie polepszy. Odkąd pamiętam, mój ojciec nadużywał alkoholu. Często z tego powodu wybuchały w domu kłótnie, awantury. Będąc w wieku około 5 lat, przyglądałem się rodzinom moich rówieśników z tak zwanych „normalnych” rodzin i zapragnąłem mieć właśnie taką kochającą się rodzinę. Babcia mówiła mi, że Bóg może spełniać nasze prośby, więc prosiłem go sercem dziecka, aby ojciec przestał pić, aby nie było kłótni w domu, aby tata był ze mną, abym był kochanym dzieckiem. Niestety, po paru moich modlitwach zobaczyłem, że nic się nie zmienia: ojciec jak pił, tak pije, bieda – jak była, tak i jest itd. Wniosek przyszedł szybko: Bóg mnie nie słucha. Bóg nie spełnia próśb, Bóg się mną nie interesuje, Bogu też na mnie nie zależy. Bóg jeśli jest, to mało go obchodzę. Muszę sobie radzić w życiu sam i nikogo nie potrzebuję. Komunię Świętą i sakrament bierzmowania przyjąłem bez wiary, bez wewnętrznej potrzeby oraz wiedzy, o co tak naprawdę chodzi w przyjmowaniu sakramentów. Inni je przyjmowali, to ja też, właśnie żeby nie być innym. Lecz moje serce wcale do Boga się nie zbliżyło, a przynajmniej tego nie odczułem, i zdanie o Nim pozostało podobne jak w dzieciństwie. Jeśli chodziłem do kościoła, to pod przymusem katechety, mamy, nakazu, bojaźni przed karą Bożą, a nie z własnego wyboru. W kościele czasem byłem (dla tradycji), ale na Mszy Świętej raczej myślami, duchowo nieobecny. Sąsiedzi uważali nas za katolicką rodzinę. Tak mijały lata bez Boga, bez spowiedzi. Ożeniłem się, mamy dwójkę dzieci. Pracując zawodowo, układało się nam wspaniale, ale do czasu. Spotkałem kiedyś człowieka z innej kultury, który zapytał się mnie, czy wierzę w Jezusa i czy jestem katolikiem. Trochę zaskoczony pytaniem, trochę przestraszony, na dwa pytania odpowiedziałem negatywnie – zaparłem się Boga. Po chwili pomyślałem, ale „ze mnie żenada”, nawet nie przyznałem się, że jestem ochrzczony, po Komunii, bierzmowany, mam ślub kościelny. I od tej chwili, od tamtego momentu z perspektywy czasu dostrzegam, że Jezus wziął się za mnie. Wspaniałą pracę, którą miałem od kilku lat (prestiżową, dobrze płatną i nie męczącą), straciłem w jednej chwili (podczas nieobecności urlopowej). W gospodarstwie domowym zaczęło nam brakować pieniędzy. Aby żyć na dotychczasowym poziomie, postanowiłem rozpocząć własną działalność gospodarczą, zaciągnąłem ogromny kredyt, którego nie mogliśmy spłacić z dochodów firmy. Po czasie pieniądze się skończyły, obrót w firmie był marny, ogromny dług został. Nie widziałem wyjścia z sytuacji, nawet małego światełka. Pewnego wieczoru kupiłem alkohol, aby się upić. Miałem nadzieję, że smutki może staną się lżejsze do zniesienia. W domu byłem wtedy sam, drzwi były zamknięte. Po upiciu się, w mojej głowie pojawiały się myśli koszmarnie złe. Zły duch zaczął mi przypominać wszystkie tragiczne momenty w moim życiu. Jakby patykiem rozdrapywał zagojone, zapomniane rany. Przypominał sytuacje z mojego życia, aby pokazać, jaki jestem: do niczego, nie kochany, wyśmiewany, nie potrafiący wyżywić rodziny, niechciany, nic dobrze nie potrafiący zrobić, bez talentów, jedno wielkie dno, nie zasługujące na czyjąkolwiek miłość lub szacunek. I ja w głębi serca przyznawałem temu rację. Powodowało to ogromny ból, ból mojej duszy, taki ból, że jedyną ucieczką od niego wydawała się śmierć, a właściwie pewność, że śmierć to najlepsze rozwiązanie. Zacząłem robić wyrzuty Bogu, bez nadziei, że mi odpowie. – Dlaczego moje życie jest takie popaprane? Nie takie, jak mają inni, nie takie jakbym chciał, zawsze pod górę. Nie było odpowiedzi. Po około godzinie takich rozmyślań i płaczu byłem zdecydowany. Wstałem z wersalki i poszedłem do kuchni, aby poszukać sznurka, paska, może odkręcić gaz. Wiedziałem, że nie chcę żyć. Miałem 38 lat (tyle, ile ten człowiek, przy sadzawce Betesda). Była sobota około godziny 23:00. W drodze z pokoju do kuchni zrobiłem kilka kroków. I nagle – Wszechogarniający pokój… Jest mi tak bezpiecznie, niczego się nie boję. Potężny ocean Miłości ogarniał moją duszę i wlewał się do niej. Światłość niepojęta, wszędzie, biała, tak ogromna, że powinna razić, a nie raziła, parzyć, a nie było mi wcale gorąco. Było mi tak dobrze. W życiu nie było mi tak dobrze. Wiedziałem już, moja dusza wiedziała (mimo, że byłem przed sekundą pijany, dusza moja była trzeźwa): To Ty jesteś, Jezu, (stwierdzenie ze zdziwieniem). Istniejesz naprawdę. Pewność, radość. Myślałem, że Ciebie nie ma, może żyłeś kiedyś, ale nie dziś. Nie wierzyłem w Twoje istnienie tu i teraz, wiesz przecież. Już dusza moja wie i pragnie poznawać Ciebie w każdej sekundzie więcej i więcej, chcę o Tobie wiedzieć jak najwięcej, być jak najbliżej Ciebie, w Tobie, poznawać Ciebie. Tu padły słowa, których nie zapomnę do końca życia i jeszcze dłużej. Były to słowa Jezusa: KOCHAM CIĘ (ciepły, męski, spokojny głos). Wielka fala miłości spłynęła na mnie. Poznałem ogrom miłości Boga do mnie. Miłość zalała całą moją duszę. Rozpłakałem się. Łzy wylewały się ze mnie strumieniami (to nie był zwykły płacz, ale rzeki łez). Jezus dał mi zobaczyć swoją duszę. Widzę, stojąc przed Tobą, Jezu, jak nędzna jest dusza moja, jak mała, czarna, skulona, jakby mokra, spleśniała cuchnąca szmata, którą nawet dotknąć przez rękawiczkę bym się brzydził – powiedziałem. Zapytałem Jezusa. – Mnie? Za co mnie możesz kochać? Nędzny, marny jestem, Ty wiesz, jaki jestem. Nie jestem godzien Twojej miłości. Nie jestem godzien kochania. Poczułem uderzenie, strumień miłości bezinteresownej, pełnej akceptacji, bezwarunkowej, za nic, od zawsze i na zawsze. Zobaczyłem małe nierozerwalne strumienie (miłości, opieki) wychodzące ze światła Jezusa do każdego człowieka i poczułem, że Bóg sam opiekuje się każdym człowiekiem i każdego bezgranicznie zna i kocha. Po odczuciu bezwarunkowej wielkiej miłości moje nastawienie do mojej osoby się zmieniło. – Skoro jesteś i mnie kochasz tak wielką miłością i jest mi tak dobrze z Tobą…, to ja już nie chcę sam sobie odbierać życia, nie ma już we mnie takiej woli (jakby nigdy nie było), ale chcę być z Tobą na zawsze, zawsze przy Tobie, zabierz mnie z sobą. Już wiedziałem, że On jest, jest Miłością i najlepiej przecież się zajmie moją rodziną, nie odczuwałem żadnego lęku, żalu, że zostawię bliskich na ziemi. Wręcz przeciwnie cieszyłem się, że Bóg się o nich zatroszczy w najlepszy dla nich sposób. Była chęć odejścia, ale motyw był już inny, nie chciałem odchodzić z tego świata, bo mi tak źle, ale chciałem odejść, bo jest mi tak dobrze z Jezusem. A może nie tyle odejść z tego świata, co wrócić do Ojca, do domu. Bo tam jest mój dom, moje miejsce. Nie jestem z tego świata. Jezus (myśl do mojej duszy. Z Bogiem można rozmawiać bez słów): – Znajdziesz mnie w Kościele i w Moim słowie, nie zostawię cię sierotą, jestem zawsze przy tobie. Teraz wiesz, że Ja jestem zawsze przy tobie i zawsze cię kochałem, kocham i będę kochał. – Ale w kościele mam Cię szukać? Zapytałem. Ci księża są tacy… no, wiesz jacy… nie lubię ich, denerwują mnie, zawiodłem się na nich. Jezus: Choćby wszyscy kapłani na świecie cię zawiedli, wiedz, że Ja Jestem najwyższym kapłanem, a Ja nigdy nie zawodzę. Za kapłanów się módl, bo są ukochanymi duszami Moimi. Wiedz, że mają dwa razy więcej pokus niż Ty. – Panie, widzę swoją duszę i wiem, jaka jest. Ale stojąc przed Tobą w oceanie Twojego pokoju, miłości i światła, ja, nędznik, chcę być z Tobą na wieki. Prowadź mnie do siebie, do wieczności z Tobą. Nie puszczę Ciebie, będę się trzymał… Twojej nogi. Jakbyś chciał pójść gdzieś beze mnie, nie puszczę Cię, choćby cierpienia moje na ziemi były ogromne, muszę być zawsze z Tobą na wieki, muszę, chcę, pragnę. Jezus nie powiedział mi, że mnie nie zabierze, ale dał mi odczuć, jaki będzie mój największy smutek zaraz przed wejściem do nieba. Poczułem, że będzie to smutek powodowany tym, że tak mało istnień ludzkich doprowadziłem do Boga i na tak mało zaistnień ludzi, dzieci, na tym świecie wyraziłem zgodę. Że moja radość nie będzie pełna, jeśli w niebie nie znajdzie się więcej dusz, które mógłbym przyprowadzić do Pana. Radość nie jest pełna, jeśli nie mamy się nią z kim podzielić. Chciałem, aby jak najwięcej dusz cieszyło się ze mną pobytem w niebie. Spotkanie się zakończyło tak nagle jak się rozpoczęło. Nie wiem, ile trwało? Może sekundę, może dwie godziny. Podczas przyjścia Jezusa, wiem, to dziwne, ale nie było czasu. Następnego dnia rano, gdy wyszedłem na ulicę, patrzyłem na twarze ludzi. Próbowałem w ich spojrzeniach dostrzec informacje, że do nich też przyszedł kiedyś Jezus, bo przecież nie jestem wyjątkowy, skoro był i u mnie, to i u nich na pewno. Miałem przekonanie, że do nich też przychodzi, tylko nie mówią o tym fakcie. Chciałem krzyczeć na ulicy z radości, że Jezus jest. Lecz odwagi mi zabrakło. Wahadełko, które miałem z czasów młodzieńczych i niekiedy z niego korzystałem, wyrzuciłem do kanału ściekowego, czułem, że tam jego miejsce. Zacząłem nosić krzyż na piersi, chodzić do kościoła w niedziele i niekiedy w dni powszednie, szukać Jezusa, szukać rozmowy z Nim, tyle chciałem, żeby mi powiedział, wyjaśnił. Z wielkim strachem poszedłem do spowiedzi, ale była ona bardzo krótka i płytka. O wizycie Jezusa w moim domu i w duszy kapłanowi nawet nie wspomniałem. Znowu strach, że uzna mnie za wariata. Wysłuchałem gdzieś w internecie fragmentów „Dzienniczka” Siostry Faustyny. Każdą niedzielną Mszę (przez 4 lata) ofiarowałem za dusze czyśćcowe i prosiłem świętą Faustynę o obecność przy mnie na każdej Mszy Świętej, gdyż bluźnierstwa w mojej głowie i rozproszenia podczas nabożeństw były bardzo silne. Prosiłem dusze czyśćcowe o modlitwę za mnie. Po około 4 latach od opisanych powyżej zdarzeń, podczas Mszy Świętej chciałem coś ofiarować Bogu, Jezusowi (czułem, że tak mało daje od siebie Komuś, kogo kocham). Zacząłem szukać w myślach, co ja mam takiego najcenniejszego, cóż bym mógł ofiarować. Pierwsza myśl – nic nie mam. Za chwilę przyszła odpowiedź. Życie. Wolną wolę. W głowie pojawiła się myśl ze słowami: życie chcesz oddać, śmieciu? Wolną wolę? Spójrz na świętych, jak oni skończyli, w biedzie, zabici, zagłodzeni w celi, odrzuceni, nie rozumiani przez innych, jeden ukrzyżowany głową w dół. Większości się dobrze nie powodziło. Tego chcesz? Wtedy to właśnie powiedziałem szybko, nie rozmyślając nad złym głosem. – Panie, po ludzku to nic nie mam (sławy, bogactwa, urody, wiedzy, umiejętności, talentu, pobożności), ale to, co mam, to oddaję Tobie. Życie i wolną wolę. Niech się dzieje w moim życiu wola Twoja; co chcesz, to rób. Mam umrzeć dziś – dobra. Mam być kaleką – dobra. Mam zwariować albo być uznany za wariata – dobra. Mam być żebrakiem – dobra. Zgadzam się na wszystko. Niech się dzieje wola Twoja. Niech Twój plan, nie mój, względem mojej osoby się realizuje, bezwarunkowo. Oczywiście, daj, Panie, siłę, abym Twoim planom podołał, nigdy nie zwątpił, z Tobą wszystko mogę. Uświadomiłem sobie, że właściwie pierwszy raz prawdziwie się pomodliłem: … bądź wola Twoja… Krzysztof, syn umiłowany Czytaj całość (word): Świadectwo Krzysztofa lub: Uaktualnienie: Krzysztof pisze: Dziękuję za zamieszczenie, proszę tylko dodać jedno zdanie: Po półtora roku urodził mi się syn. Z Panem Bogiem
Ewangelia wg św. MarkaPODRÓŻ DO JEROZOLIMY Nierozerwalność małżeństwa1 101 Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. 2 Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. 3 Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» 4 Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». 5 Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. 6 Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: 7 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem2. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. 9 Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» 10 W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. 11 Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. 12 I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». Jezus błogosławi dzieci3 13 Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. 14 A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. 15 Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». 16 I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. Bogaty młodzieniec4 17 Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» 18 Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg5. 19 Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę»6. 20 On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». 21 Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» 22 Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Niebezpieczeństwo bogactw7 23 Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». 24 Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego 8. 25 Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». 26 A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» 27 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe». Nagroda za dobrowolne ubóstwo9 28 Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». 29 Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól 30 z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. 31 Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi». Trzecia zapowiedź męki i zmartwychwstania10 32 A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać: 33 «Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. 34 I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie». Synowie Zebedeusza11 35 Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». 36 On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» 37 Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie». 38 Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» 39 Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. 40 Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane». Przełożeństwo służbą12 41 Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. 42 A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. 43 Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. 44 A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. 45 Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu». Niewidomy pod Jerychem13 46 Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. 47 Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida14, ulituj się nade mną!» 48 Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» 49 Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». 50 On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. 51 A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni15, żebym przejrzał». 52 Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Żeby je zauważyć trzeba zdjąć sandały i stanąć przed Bogiem takim, jakim jesteś. Bez ubarwiania, kolorowania, nakładania makijażu duchowego czy psychicznego, bez masek i ozdóbek. Jak to zrobić? Podpowiada Grzegorz Ginter SJ. MODLITWA: czas 20 minut Tekst: Wj 3, 1-12 Spotkanie Mojżesza z Bogiem Gdy Mojżesz pasał owce swego teścia, Jetry, kapłana Madianitów, zaprowadził [pewnego razu] owce w głąb pustyni i przyszedł do góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. [Mojżesz] widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: «Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala?» Gdy zaś Pan ujrzał, że [Mojżesz] podchodził, żeby się przyjrzeć, zawołał niego ze środka krzewu: «Mojżeszu, Mojżeszu!» On zaś odpowiedział: «Oto jestem». Rzekł mu [Bóg]: «Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą». Powiedział jeszcze Pan: «Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba». Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga. Pan mówił: «Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemiężców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód, na miejsce Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty. Teraz oto doszło wołanie Izraelitów do Mnie, bo też naocznie przekonałem się o cierpieniach, jakie im zadają Egipcjanie. Idź przeto teraz, oto posyłam cię do faraona, i wyprowadź mój lud, Izraelitów, z Egiptu». A Mojżesz odrzekł Bogu: «Kimże jestem, bym miał iść do faraona i wyprowadzić Izraelitów z Egiptu?» A On powiedział: «Ja będę z tobą. Znakiem zaś dla ciebie, że Ja cię posłałem, będzie to, że po wyprowadzeniu tego ludu z Egiptu oddacie cześć Bogu na tej górze». Początek modlitwy Na początku modlitwy zrób znak krzyża i poproś Boga o łaskę, by wszystkie Twoje intencje, czyny i działania (myśli, pragnienia), były w sposób czysty uporządkowane i skierowane ku Niemu, czyli ku Miłości. Wyobraź sobie tę scenę Przeczytaj jeszcze raz dzisiejszy tekst i wyobraź sobie tę scenę. Zobacz Mojżesz, który widząc osobliwe zjawisko płonącego krzewu, zbliża się do niego. Wsłuchaj się w słowa, które padają z krzewu. Zobacz, co robi Mojżesz i jak odpowiada Temu, który do niego przemawia. Poproś o konkretną łaskę Poproś teraz o konkretną łaskę tej modlitwy: o pozwolenie Bogu na przemianę swojego serca z kamiennego w serce z ciała. Ziemia święta w twoim życiu Mojżesz jest już doświadczonym człowiekiem, ma ustabilizowane życie i właśnie jest w pracy. Pasie owce swego teścia. Spotyka go coś, czego się nie spodziewał. Słyszymy, że ukazał mu się Anioł Pański w płonącym krzewie, który palił się, ale nie spalał. Ogień bardzo często występuje w Biblii jako "miejsce" objawiania się Boga, ma bowiem naturę tajemniczą. I wobec tego znaku głos z krzewu mówi do Mojżesza, by zdjął sandały, bo ziemia, na której stoi, jest święta. Czy chodzi tu o ten kawałek pustyni czy góry? O ten konkretny? Każde spotkanie z Bogiem jest ziemią świętą. Kiedy stajesz do modlitwy - jest ziemia święta. Kiedy stajesz przed drugim człowiekiem - jest ziemia święta. Tak, tutaj też. Wszak Jezus sam powiedział, że cokolwiek uczynisz dla jednego z tych najmniejszych, Jemu uczynisz. Bóg utożsamia się z naszymi bliźnimi. Czy uświadamiasz sobie, w ilu sytuacjach dziennie stajesz na ziemi świętej? Jakie to niesie konsekwencje? Trzeba zdjąć sandały. Domyślasz się, że chodzi o pewien znak. Stanąć boso wobec Tajemnicy. Bosa stopa jest odsłonięta, więc bardziej narażona na niebezpieczeństwo skaleczenia, zranienia. Odsłonięta ukazuje swoje niedoskonałości, a nawet brud. Zdjąć sandały z nóg oznacza stanąć przed Bogiem takim, jakim jestem, bez ubarwiania, kolorowania, nakładania makijażu duchowego czy psychicznego, bez masek i ozdóbek. To stanąć przed Nim w prawdzie, która czasem jest trudna do odsłonięcia. Mówiąc inaczej, chodzi o przyjęcie Boga w świątyni Twego serca, na Twojej ziemi świętej. Bo każde spotkanie z Nim, niezależnie od miejsca, czasu, okoliczności - jest ziemią świętą. Tam Bóg do Ciebie przemawia, tam potwierdza Twoje istnienie i swoją miłość ku Tobie, tam wreszcie daje Ci misje, kierunek i cel Twojego życia. Zaprasza Cię też, by nieustannie był/a w Jego sercu, w świątyni Boga. Czy odczuwasz w sobie takie pragnienie? Czy pozwolisz, by stało się to w Twoim życiu? Na koniec modlitwy porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem i wypowiedz przed Nim to, co teraz czujesz lub decyzje, które podejmujesz. Nie umiałam modlić się tym psalmem. Refleksja na dzień pierwszy >> Bóg mówi o tobie moje upodobanie. Rozważanie na dzień pierwszy >> Już jutro o na znajdziecie refleksję Mai Moller na drugi dzień rekolekcji bez wychodzenia z domu - "Od Serca do serca"
Autor Wiadomość Re: Bóg przyszedł do mnie lokis napisał(a):La vie belle. Ja widze tu pieciu autorow. Czterech wyszukuje w Google; "wzruszajace historie", jeden rozbawiłes mnie tym szczerym wyznaniem Oczywiście pozdrawiam wasz niezwykły przeuroczy team!Post Krzysia rozpatruje w kategorii adwentowej - Prostujcie drogi Panu! Czego i Wam, moim ulubieńcom życzę z głębi się So gru 13, 2014 22:10 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Czasami zastanawiałem się jaką drogą zechce mnie Pan prowadzić, cóż jeszcze planuje uczynić w moim życiu. Kim ja teraz powinienem być po nawróceniu? Niekiedy ogarniała mnie chęć bycia wielkim, może jak Mojżesz, Abraham lub Św. bo przecież Pan mnie chyba w jakimś celu chyba nie jedynym celem uratowania przed śmiercią, było poczęcie kolejnego myślałem, że niedługo zacznę uzdrawiać, może prowadzić całe narody do Chrystusa, może głosić proroctwa. Takie były moje „nie uczesane” myśli. Myśli nie konfrontowane na modlitwie z Bogiem. Jednak pewnego razu postanowiłem się zapytać Pana Jezusa– Kim chcesz abym był ?– Kim miałem, (mam) być w Twoim zamyśle (gdy mnie stwarzałeś)?Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, choć jednocześnie czekałem wystarczająco długo, aby sobie pomyśleć: -Pewnie chciałeś , abym był kimś wielkim, niesamowitym, usłyszawszy ją z niedowierzaniem prosiłem o jej powtórzenie i utwierdzenie. A brzmiała ona:-sługąTak wiec z tą chwilą, choć było to trudne, porzuciłem myśli o byciu kimś nieprzeciętnie niesamowitym w oczach „świata”. Będę lub raczej jestem czasie (dzięki łasce) ucieszyłem się z tej wiadomości i zamysłu Bożego. Być sługą Boga, to coś właśnie wielkiego (choć małego dla świata). Przecież nie raz pragnąłem, aby po przejściu na tamten świat usłyszeć (...) Dobrze sługo wierny, byłeś wierny w niewielu rzeczach .. wejdź do radości i przypomniałem sobie pewne kazanie, które traktowało o tym, że cały świat został urządzony, aby służyć. Gleba, woda służy drzewom, drzewa patką i ludziom, ptaki i zwierzęta służą jako pokarm dla ludzi, ludzie służą ( lub powinni ) sobie nawzajem i Bogu. Bóg Jezus także służy ludziom- umycie nóg apostołom, stała obecność Jezusa w kościele Mistrz zniża się, aby myć nogi człowiekowi. On Bóg przyszedł na świat, aby służyć. Postawa służby jest też pierwszym owocem działania Ducha Świętego w nas. Choć kiedyś myślałem, że najważniejsze (podczas przyjścia Duch Świętego) to uczucie miłości i opieki Boga, bezproblemowa rozkosz, lecz jeśli pójdziemy dalej, dalej pozwolimy się prowadzić Duchowi powiemy: -Mów Panie sługa Twój słucha lub za Maryją„- Oto Ja służebnica Pańska”Moi drodzy, zachęcam wiec do konfrontowania swoich myśli przed Bogiem. Gdyż sami analizując swoje myśli i pragnienia narażamy się na błądzenie w naszych rozważaniach. A mój przykład niech będzie na to _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Pt gru 19, 2014 11:32 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Pomimo "nawrócenia", bardzo ciężko było mi uwierzyć, że pod postacią Najświętszego Sakramentu jest obecny-ukryty Pan Jezus. Moją siłą, wręcz było to niemożliwe. Wiem, księża powtarzali, że Jezus Tam jest i Katechizm o tym traktuje. W kościołach wierni padają na kolana z wdzięcznością, uwielbieniem, dziękczynieniem ja, klęczę nie czując za na Najświętszy Sakrament, modląc się nie odczuwałem takiej miłości jaką okazał mi Jezus podczas swojego przyjścia (ratowania mnie).Jednocześnie wiedziałem, że Pan powiedział mi, że znajdę Go w kościele i stąd szukałem Go także w Najświętszym Sakramencie. Lecz oprócz „błogostanu” „ spoczynku w Duchu” nigdy nie miałem w kościele odczucia Jego wielkiej miłości do na Mszy o uzdrowienia i uwolnienia, podczas Adoracji, kapłan powiedział, że aby ten kto nie wierzy, że pod postacią Najświętszego Sakramentu obecny jest Pan Jezus niech się pomodli słowami – wierzę Jezu, że możesz zaradzić memu niedowiarstwu. Wypowiedziałem w myślach tę krótka podczas przechodzenia z Najświętszym Sakramentem wśród wiernych zgromadzonych w Kościele, co chwila zatrzymywał się i zbliżał się do mnie (tego niedowiarka), zastanawiałem się jak powinienem się zachować, być smutnym jak inni, czy zamyślonym, może wesołym, że Jezus jest blisko, mimo, że mało w to kapłan błogosławił mnie Najświętszym Sakramentem postanowiłem, że będę uśmiechnięty i zadowolony. Będąc na kolanach, po chwili poczułem taką samą Miłość Jezusa do mnie, jaką odczułem kiedyś podczas Jego objawienia. Ta sama bezgraniczna, bezwarunkowa Miłość. Jedyną reakcją ciała i duszy na te Miłość znowu był płacz. Przy spotkaniu tak wielkiej Miłości chyba nie można inaczej zareagować, no... może ja nie potrafię. Płacz i wdzięczność za tę Miłość, za to że Jezus jest. Po prostu inaczej nie można. I w tym samym momencie przyszło, uczucie żalu, niecierpliwości, że się nie jest jeszcze z Jezusem na zawsze w niebie... na wieczność w Tej Miłości..Wiele osób chciałoby, aby Pan Jezus przyszedł do nich "osobowo" jak to uczynił w moim wcześniej opisanym świadectwie. Lecz chce wam zaświadczyć, że Jezusa osobowego, prawdziwego, kochanego, zmartwychwstałego, żywego, spotkamy także w Najświętszym Sakramencie. Jest to ta sama, Niepojęta, Bezwarunkowa, Wszechpotężna którzy nigdy nie doświadczyli Miłości Jezusa Osobowego, nie wierzą w Jego osobową obecność w Najświętszym Sakramencie, zachęcam do stanięcia w tej prawdzie przed sobą samym i do modlitwy - wierzę Jezu, że możesz zaradzić memu niedowiarstwupo przyznaniu się do tego faktu, żadna kara mnie nie spotkała,wręcz przeciwnie....nagroda ...realne przyjście Miłości, Żywego Boga, Jezusa. Moi drodzy musimy szukać Jezusa, a na pewno Jego znajdziemy. Sam nam o tym odczucia żywego Boga, nasza wiara będzie tylko szlachetnym systemem moralno- etycznym. Systemem w którym, będzie nam trudno wytrwać, a niekiedy może stać się to odczucie osobowego Boga, pewność Wielkiej Miłości Jezusa do Ciebie, do mnie, pewność, że Jezus chce mieć nas zawsze i na zawsze blisko... nadaje sens wszystkiemu. _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Pt gru 19, 2014 11:33 andej Dołączył(a): Wt sty 07, 2014 13:31Posty: 2648 Re: Bóg przyszedł do mnie Dzięki Ci KRZYFOTOFSYNU za piękne świadectwo. Widać cały czas byłeś otwarty na Boga. Życzę CI wiele szczęścia z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Opieki Boskiej w Nowym 2015 Roku. Pt gru 19, 2014 14:00 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Z okazji Świąt. Życzę wszystkim i sobie, aby Chrystus narodził się w naszych sercach. Zamieszkał i został w nich godnie nie umarł, Jezus żyje. _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Śr gru 24, 2014 10:38 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Opowiadając swoje "rewelacje" o Bogu, czasami ludzie próbują prostować moje myślenie, że "odczucia to nie jest wiara". Myślę, że Pan pragnie, aby każdy z nas poczuł jego miłość, łaskę. Choć niektórzy mówią „Bóg to nie perfumy, aby Jego czuć”.Pewnie jestem taki „niewierny Tomasz”, choć On wcale nie był taki niewierny , bo mimo wszystko, jako pierwszy z Apostołów przyznał „Pan mój i Bóg mój”. I ta właśnie niewiara paradoksalnie przybliżyła go do "wyznania wiary ". Myślę (a raczej jestem przekonany), że Bóg chce robić w naszym życiu cuda i te małe i te większe. Chce być z nami stale, podobnie jak rodzic z małym to za ojciec, który zostawia dziecko, wyjeżdża w dalekie kraje? I mówi :-Nawet do ciebie nie zadzwonię, „prezentów” nie będę tobie przesyłać, nigdy ciebie nie przytulę i nie powiem, że ciebie kocham, ale ty masz mnie kochać, dzwonić do mnie rano i wieczorem no i obowiązkowo w niedzielę, a ja będę tylko słuchał twojego głosu w słuchawce i milczał...jak będziesz to wszytko robił... to kiedyś ho... ho... ho... za 20-30 lat będziemy razem i tobie to wynagrodzę i będzie super. -To wiesz młody, będzie tobie bardzo ciężko ale bądź dzielny,.. będzie kiedyś ekstra.. czekaj i pisz do mnie, a ode mnie na nic nie licz, niczego nie oczekuj i nie waż się o nic prosić...Z całym szacunkiem, to jest ojciec? A nasz Bóg jest przecież Najlepszym Ojcem na świecie _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Wt cze 16, 2015 8:06 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Czasami miałem wiele pytań, wątpliwości, niejasności odnośnie Osoby Boga, Jego sposobie działania w naszym życiu i życiu Nieba, Jego planach itd. Niekiedy (raczej prawie zawsze) po lekturze lub wysłuchaniu czytań z Pisma Świętego niewiele z Nich rozświetlić swój umysł (oprócz słuchania wyjaśnień księży, wykładni Pisma Świętego) odwiedzałem katolickie fora internetowe z nadzieją, że znajdę na nich wiele odpowiedzi na swoje wątpliwości. Posłucham mądrzejszych od tych forach bardzo często widoczne jest „roztrząsanie” zamiarów i planów Boga, analizowanie, a co smutne, udowadnianie racji i przekonywanie do „swoich jedynie słusznych prawd” innych dyskutantów. Pomyślałem, że przecież ja sam często też tak robię. Próbuję odgadnąć, zrozumieć plany Boga. Niekiedy przekonuje innych do swoich racji i jestem nieraz oburzony, że mój rozmówca ich nie przyjmuje i ośmiela się myśleć inaczej niż wiecie, Bóg zawsze przychodzi z pomocą. A tym razem posłużył się księdzem Pawlukiewiczem. W internecie natrafiłem na kazanie w którym ten ksiądz wypowiedział słowa, które można usłyszeć na każdej Mszy i jedzcie. Tak, na każdej Mszy Świętej Bóg nie mówi: analizujcie, próbujcie rozszyfrować, ogarniajcie rzeczywistości Boga rozumem, przekonujcie na siłę innych do swoich racji, wiele -Bierzcie i Mnie z pokorą i wiarą. Jedzcie Mnie z ufnością małego dziecka, a nie z rozumem wielkiego naukowca, teologa, Nie musicie wiele rozumieć. Byle byście z ufnością Mnie to co jest konieczne abyście wiedzieli, wam odsłonię. _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Wt cze 16, 2015 8:07 Inny_punkt_widzenia Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09Posty: 3228 Re: Bóg przyszedł do mnie Krzysztofsyn Cytuj:Podobnie prostytutce Pan kazał nie grzeszyć. Idź i nie grzesz więcej. To nie była prośba, nauka, ale rozkaz, aby nie grzeszyła. I nie grzeszyła, bo Pan tak kazał, stało się jak Jezus powiedział. Prośmy Jezusa, aby kazał nam zawsze być przy Nim. Pogubiłeś się już trochę w tym świadectwie krzysztofiesynu , a i Izraelici nie błąkali się po pustyni 40 lat dlatego , że bali się walki , lecz dlatego , że grzeszyli . Podobnie też nie zgadzam się z tobą , by z zaufaniem do Boga skakać w przepaść , bo to wystawianie Pana Boga na próbę , szatan też nie może kusić ku dobremu , jak pisałeś , bo nie ostoi się długo jego królestwo , nie może wystąpić przeciw sobie . Być może słyszałeś kiedyś o tym w Piśmie Świętym ? Ale jeżeli , czytacie Pismo Święte na tych waszych spotkaniach ,, po łepkach , gdzie popadnie ,, to rzeczywiście , można później takie bzdury opowiadać . Do rzeczy : Nie chce mi się wierzyć w to twoje świadectwo , jak ty to nazywasz , to takie trochę naciągane , to tak jakbym słuchał jakiegoś młodego , ambitnego , pełnego energii , i werwy do życia księdza . Wydaje mi się , że na spotkaniach rekolekcyjnych , czy charyzmatycznych można posłuchać znacznie piękniejszych kazań i świadectw . Ale jedno jest ciekawe z tego co opowiadasz , to uczucie gorąca i ta rozmowa z Bogiem , która cię zmieniła , myślę , że temu należało by się bliżej przyjrzeć , czy mógłbyś mi to opisać bardziej szczegółowo , pisałeś , że byłeś wtedy piany , pamiętasz ? Przypomnij to sobie jeszcze raz , opisz mi to . I nie miej do mnie urazy , że ci nie wierzę . Pt cze 19, 2015 12:22 Robek Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04Posty: 6825 Re: Bóg przyszedł do mnie krzysztofsyn napisał(a):Teraz, mój bracie/siostro na najbliższej Mszy, nie denerwuj się, że jakaś Pani w kościele śpiewając fałszuje, dziękuj Bogu, że masz dobry słuch i słyszysz ten fałszywy ton. Nie narzekaj, że masz tyle pracy w domu, tyle do zmywania naczyń, tylko dziękuj Bogu, to znaczy, że Twoi bliscy są niedaleko. Nie narzekaj, że masz dużo do prasowania, tylko dziękuj, to znaczy, że masz dla kogo prasować. Nie narzekaj za rachunek za czynsz, tylko dziękuj, znaczy że masz gdzie mieszkać. Nie narzekaj że jesteś bezrobotny, dziękuj Bogu że nie musisz napisał(a):Kolejna łaska – to brak lęku przed śmiercią. Ja też nie boje sie śmierci, no i co z tego?krzysztofsyn napisał(a):Będąc w wieku około 5 lat, przyglądałem się rodzinom moich rówieśników z tak zwanych „normalnych” rodzin i zapragnąłem mieć właśnie taką kochającą się rodzinę. Babcia mówiła mi, że Bóg może spełniać nasze prośby, więc prosiłem go sercem dziecka, aby ojciec przestał pić, aby nie było kłótni w domu, aby tata był ze mną, abym był kochanym dzieckiem. Niestety, po paru moich modlitwach zobaczyłem, że nic się nie zmienia: ojciec jak pił, tak pije, bieda – jak była, tak i jest itd. Moja ciotka modliła sie, żeby jej mąż przestał pić, no i przestał, dostał wylewu i nie napisał(a):Jedzcie Mnie z pokorą i wiarą. Jedzcie Mnie z ufnością małego dziecka, a nie z rozumem wielkiego naukowca, teologa, Nie musicie wiele rozumieć. Byle byście z ufnością Mnie to co jest konieczne abyście wiedzieli, wam odsłonię. Wiara jest przyjacielem, rozum jest wrogiem. _________________Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało. Pn cze 22, 2015 14:36 Mrs_Hadley Moderator Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30Posty: 1813 Re: Bóg przyszedł do mnie Robek napisał(a):krzysztofsyn napisał(a): Kolejna łaska – to brak lęku przed też nie boje sie śmierci, no i co z tego?Łatwo składać takie odważne deklaracje, gdy nie stoi się na skraju życia i śmierci. Bezpośrednie zetknięcie się ze śmiercią drugiego człowieka, czy nawet kogoś bliskiego zmienia perspektywę. Jest to jedno z najtrudniejszych doświadczeń człowieka, które destrukcyjnie wpływa na jego psychikę. Nieważne jakie jest jego przekonanie na temat życia pośmiertnego, śmierć budzi grozę. Strach przed śmiercią powoduje, że człowiek dba o swoje bezpieczeństwo i w sytuacji zagrożenia szuka wyjścia z opresji. To instynkt samozachowawczy. Każdy boi się śmierci. Umieranie nie jest przyjemne. Jednym z jego symptomów jest właśnie poczucie niepokoju, rozmowy o sprawach ostatecznych. Druga osoba to czuje, nawet jeśli chory nie chce się do tego przyznać. Zdradza go mowa ciała. Robek napisał(a):Moja ciotka modliła sie, żeby jej mąż przestał pić, no i przestał, dostał wylewu i nie modlitwie Ojcze Nasz są słowa "...bądź Wola Twoja...". Nasz pragnienia nieraz są inne niż Wola Boża. Często chcemy układać świat po swojemu, według naszych pragnień, zapominając lub marginalizując Plan Boży. To błąd wielu osób, które widzą tylko jedno właściwe rozwiązanie, a później doznają rozczarowania i są złe, że Bóg miał inny Plan. Robek napisał(a):Wiara jest przyjacielem, rozum jest i rozum (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie Wiara bez rozumu prowadzi go do zguby. Jeżeli rozum jest wrogiem wiary, znaczy to tyle, że wiara jest słaba, krucha i chwiejna, budowana na samooszukiwaniu się. Człowiek zamiast szukać nieustannie Prawdy, podążając szlakami wytyczonymi przez Jezusa, zatrzymuje się sądząc, że nie musi już się rozwijać, bo poznał siebie, jest w posiadaniu Prawdy. Owa prawda to tak naprawdę Całun Śmierci. Póki tego nie pojmie, a nie pojmie tego dopóty rozum nie stanie się jego przyjacielem, będzie błądził. Straci kontakt z rzeczywistością, a skutki będą niezwykle bolesne, nie będzie rozumiał, dlaczego inni się od niego odsuwają. Odczyta to tak, aby pasowało do jego wizji Prawdy, a tych, którzy się z nim nie zgodzą, potraktuje jak wrogów. _________________Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7 Pn cze 22, 2015 21:05 Robek Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04Posty: 6825 Re: Bóg przyszedł do mnie Mrs_Hadley napisał(a):Łatwo składać takie odważne deklaracje, gdy nie stoi się na skraju życia i śmierci. Bezpośrednie zetknięcie się ze śmiercią drugiego człowieka, czy nawet kogoś bliskiego zmienia perspektywę. Jest to jedno z najtrudniejszych doświadczeń człowieka, które destrukcyjnie wpływa na jego psychikę. Nieważne jakie jest jego przekonanie na temat życia pośmiertnego, śmierć budzi grozę. Strach przed śmiercią powoduje, że człowiek dba o swoje bezpieczeństwo i w sytuacji zagrożenia szuka wyjścia z opresji. To instynkt samozachowawczy. Każdy boi się śmierci. Umieranie nie jest przyjemne. Jednym z jego symptomów jest właśnie poczucie niepokoju, rozmowy o sprawach ostatecznych. Druga osoba to czuje, nawet jeśli chory nie chce się do tego przyznać. Zdradza go mowa ciała. Masz tu troche racji, takie nastawienie do życia jakie ja mam, nie wyszło mi zbytnio na zdrowie, już dwa razy byłem na krawędzi jazda rowerem w nocy bez żadnych świateł i odblasków nie jest najlepszym pomysłem, w szpitalu byłem podobno częściowo przytomny, jakieś drgawki miałem dobrze że lekarz zauważył że moge mieć krwiaka w głowie i mnie zawieźli na prześwietlenie i operacje, inaczej już by był koniec! też ostatnio w celu konserwacji, malowałem beczke od środka, przy takiej robocie to jeden maluje a drugi musi go pilnować, w końcu tymi oparami farby można sie zatruń na śmierć, zemdlałem w tej beczce, leżałem tam przez pół godziny, może nawet godzine, miałem w trakcie tego halucynacje, to było dużo lepsze od alkoholu czy tam czegokolwiek innego Życie to przekleństwo, od samego początku mi sie tu nie podobało, uwolnienie sie od tego wszystkiego mogło by być czymś bardzo ciekawym. _________________Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało. Pn cze 22, 2015 22:17 Mrs_Hadley Moderator Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30Posty: 1813 Re: Bóg przyszedł do mnie Robek napisał(a):Życie to przekleństwo, od samego początku mi sie tu nie podobało, uwolnienie sie od tego wszystkiego mogło by być czymś bardzo warto udać się po profesjonalną pomoc?Na pewne rzeczy nie mamy wpływu, one po prostu mają miejsce w naszym życiu i musimy się z nimi zmierzyć. Pragnienie śmierci jest ucieczką od problemów, ucieczką od myślenia jak rozwiązać problem, czasem również ucieczką od rozwiązań, które są dla nas trudne i nie chcemy z różnych względów ich wdrażać. Zmiany bowiem zawsze są trudne. Jesteśmy przyzwyczajeni do status quo. Jaki jest sens w uciekaniu od problemów? Trud, znój, pot, cierpienie, krew i łzy to coś co jest powszechne, dotyka każdego człowieka. To nieodłączny element człowieczeństwa. Jaki w tym sens? Wierzący pielgrzymuje po świecie zmierzając w jednym kierunku. Nie wszystko rozumie, nieraz gniewa się na Boga, że jego droga pełna jest cierni, ma chwile zwątpienia. Jednak idzie przed siebie, krocząc Bożymi drogami, ufając że Bóg w jego ziemskiej wędrówce zapewni mu to, czego potrzebuje. A dokąd Ty zmierzasz? _________________Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7 Wt cze 23, 2015 15:10 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Inny_punkt_widzenia. Nie mam urazy, że mi nie wierzysz. Jedni wierzą, drudzy nie i tylko Pan wie dlaczego (ja nie wierzyłem kilkadziesiąt lat) Choć smutek nieraz przychodzi, że ludzie nie wierzą, że Jezus jest, jest cały czas obecny, żyje i nas kocha. Skoro mi nie wierzysz (dzięki za szczerość), odbieram to tak, albo uznajesz mnie za „pomylonego” albo za kłamcę (który chciał zaistnieć w internecie publikując „świadectwo”). Jeśli za umysłowo chorego, a jesteś człowiekiem wierzącym, oczekiwałbym modlitwy za mnie o wytrwałość, siłę, łaskę.. Natomiast jeśli za kłamcę ..no z takim to się w ogóle nie dyskutuje (i dopytuje o szczegóły), chyba że tylko po to, aby udowodnić i wykazać przed innymi czytającymi, jego nikczemne kłamstwo i ewentualnie ostrzec kolejnych nie sądzisz, że pisząc moje wymyślone świadectwo, mając chęć aby inni mi uwierzyli, ale wspominając w nim, że byłem pijany, to strzał w moją stopę, gol do własnej bramki, coś co może zdyskwalifikować „na starcie”. Lecz zauważ, mimo to, mając tego świadomość, nie pominąłem tego faktu, tylko ze względu na to, aby ono było prawdzie przedstawione, było dokumentem, a nie miłą i ciekawą historią /bez „słabych” punktów/ . Zastanów że opowiadam bzdury..że co wy tam czytacie po łebkach. Szybki jesteś w osądzaniu. Ja czasem też, ale walczę z tym. Tak, uważam że Jezu Ufam Tobie, właśnie to znaczy. Ufam Tobie, nie sobie. Twój plan na moje życie jest ważniejszy niż mój i świadomie godzę się go wypełnić, jaki by nie był. Tak, to szaleństwo (dla świata) uwierzyć w Boży plan, a nie swój. Uwierzyć Bogu, nie sobie. Piszesz, że całkowite zaufanie Bogu to wystawianie Jego na próbę. No cóż. Nie zgodzę się z tym. Z całego serca zaufaj Bogu nie polegaj na swoim rozsądku... (Kp Wierzyc, to znaczy zawierzyć, służyć. A nie tylko wierzyć czyli uznać za prawdę, że taki byt jak Bóg istnieje (bo tak to i szatan wierzy, a nawet wie).Tak, masz rację można posłuchać znacznie piękniejszych kazań i świadectw. Chwała o szczegóły. Nigdzie nie pisałem, że było mi gorąco, co najwyżej dziwiłem się że powinno mi być, a nie jest. Z chęcią Tobie napiszę szczegóły (jak będę potrafił), ale o co konkretnie chcesz wiedzieć ? _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Śr cze 24, 2015 11:17 krzysztofsyn Dołączył(a): Cz gru 11, 2014 16:12Posty: 52 Re: Bóg przyszedł do mnie Pisząc, że zły kusi do dobrego miałem na myśli, że pokusy (zło) przedstawia jako dobro. I tym często nas może zwieść. Aby się przed tym uchronić, przed przystąpieniem do jakichkolwiek działań powinniśmy pytać się Ducha Świętego, czy to co zamierzamy zrobić jest dobre i oczekiwane przez Niego. _________________Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna."Prz 3,5-6 Śr cze 24, 2015 11:33 Robek Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04Posty: 6825 Re: Bóg przyszedł do mnie Mrs_Hadley napisał(a):Może warto udać się po profesjonalną pomoc? Mam iść do psychologa który wmówi mi że życie jest wspaniałe? Mrs_Hadley napisał(a):A dokąd Ty zmierzasz?Do śmierci. krzysztofsyn napisał(a):Inny_punkt_widzenia. Nie mam urazy, że mi nie wierzysz. Jedni wierzą, drudzy nie i tylko Pan wie dlaczego (ja nie wierzyłem kilkadziesiąt lat) Choć smutek nieraz przychodzi, że ludzie nie wierzą, że Jezus jest, jest cały czas obecny, żyje i nas kocha. Ja ci wieże, serio Jak byś kiedy rozmawiał z Bogiem, to spytaj sie, jakie ja mam perspektywy, chodzi mi o życie rodzinne i zawodowe, jak wygląda u mnie kwestia zbawienia, czy też potępienia? _________________Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało. Śr cze 24, 2015 15:17 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Pytanie Odpowiedź Módl się, szczególnie gdy nie jesteś pewien Bożej woli dla swojego życia. „A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez wypominania, a będzie mu dana” (Jakuba „Zdaj się w milczeniu na Pana i złóż w nim nadzieje” (Psalm Jeśli nie wiesz o co się modlić, zawsze możesz posłużyć się takimi wersetami jak te: „Wskaż mi drogę, którą mam iść, Bo ku tobie podnoszę duszę moją!” (Psalm oraz „Prowadź mnie w prawdzie swojej i nauczaj mnie” (Psalm Głównym sposobem w jaki Bóg przekazuje nam swoje polecenia jest jego Słowo. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości” (2 Tymoteusza Jeśli Pismo Święte nakazuje, byśmy coś czynili, to nie powinniśmy się wstrzymywać czy zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście jest to Bożą wolą dla nas. On tak bardzo się o nas troszczy, że dał nam zrozumiały przewodnik po życiu- Biblię. „Słowo twoje jest pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim” (Psalm „Zakon Pana jest doskonały, pokrzepia duszę. Świadectwo Pana jest wierne, uczy prostaczka mądrości” (Psalm „Jak zachowa młodzieniec w czystości życie swoje? Gdy przestrzegać będzie słów twoich” (Psalm Podobnie też, Bóg nigdy nie zaprzecza sobie, zatem nigdy nie poprosi cię o zrobienie czegoś, co będzie sprzeczne z Pismem Świętym. Nigdy nie poprosi cię, abyś zgrzeszył. Nigdy nie poprosi cię, abyś zrobił coś, czego nie zrobiłby Jezus Chrystus. Powinniśmy zanurzać się w Biblii, aby dokładnie wiedzieć jakie są Boże standardy. „Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane…” (Księga Jozuego Chrześcijanie zapieczętowani są Duchem Świętym, aby rozróżniać co jest, a co nie jest Bożą wolą dla ich życia. „Duch Prawdy wprowadzi was we wszelką prawdę…” (Ew. Jana Czasem Duch będzie przekonywał nas w naszym sumieniu, czy nie podejmujemy złej decyzji, czy też ucichnie i zachęci nas, gdy będziemy skłaniali się ku dobrej decyzji. Mimo, iż jego ingerencja nie jest tak mocno zauważalna, możemy mieć pewność, że On zawsze nad wszystkim czuwa. Czasem Bóg poprowadzi jakąś sytuację, a my nawet nie zdamy sobie sprawy z tego, że On coś uczynił „I Pan będzie ciebie stale prowadził…” (Księga Izajasza Bóg powołuje Ciebie, abyś zaufał mu i doświadczył zachęcenia poprzez jego obecność przy tobie. „Czy nie przykazałem ci: Bądź mocny i mężny? Nie bój się i nie lękaj się, bo Pan, Bóg twój, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz” (Księga Jozuego I pamiętaj, „Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie” (1 Piotra „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki” (Księga Przypowieści Salomona Z pewnością nie powinniśmy się spodziewać głosów od Boga. Obecnie panuje taki trend, w którym ludzie dążą do usłyszenia „głosu Pana”, dodatkowego względem tego, co już przekazał On w Biblii. „Pan mi powiedział…” stało się mantrą dla chrześcijaństwa skoncentrowanego na doświadczeniach. Niestety, to co „mówi” jednej osobie często jest sprzeczne z tym, co „mówi” innej osobie, a to dodatkowe, pozabiblijne objawienie utwierdza zróżnicowanie, dzieląc po kolei kościoły, gdy doświadczenie jednej osoby ma pierwszeństwo nad doświadczeniem innej osoby. W efekcie czego nastaje chaos, przynosząc korzyść jedynie szatanowi, który uwielbia zasiewać zamęt pośród wierzących. Powinniśmy brać apostoła Piotra za przykład w tych kwestiach. Mimo niezwykłego doświadczenia na Górze Przemienienia, kiedy ujrzał Chrystusa w chwale rozmawiającego z Mojżeszem i Eliaszem, Piotr nie powoływał się na to wydarzenie, ale podkreślał, że „Mamy więc słowo prorockie jeszcze bardziej potwierdzone, a wy dobrze czynicie, trzymając się go niczym pochodni, świecącej w ciemnym miejscu…” (2 Piotra English Powrót na polską stronę główną Skąd mogę wiedzieć, kiedy Bóg mówi do mnie bym coś zrobił?
jak bóg przyszedł do mnie